3 stycznia 2007

Lot nad miastem

Czwarta nad ranem budzę się po dwóch godzinie snu. Teraz to mogę tak leżeć do białego rana Nie ma sensu się katować. Wstaje i idę do salonu. Śpię w t-shircie, takim bardziej rozciągniętym. Zdejmuje go i nagi kładę się na kanapie. Pokój rozświetlony jedynie łuną miasta. W ciemności widzę swoja nagość. Ręka wędruje w kierunku brzucha, a potem niżej. Jest zupełnie oklapły. Mimo to obciągam skórkę. Moja dłoń prasowa się w kierunku jąder i pięści je delikatnie. Czuje przypływ miłego ciepła. Czuje jak w okolicach krocza krew zaczyna szybciej krążyć. Jest już wyprostowany, chociaż do pełnego zwodu jeszcze mu daleko. Zostawiam go na chwile w spokoju i koncentruje się na sutkach. Skubie je delikatnie, twardnieją, teraz można je ściskać między palcami, jednocześnie pociągając do góry. Przez ciało przechodzi mrowienie. Skóra staję się bardziej wrażliwa na dotyk. Masuje teraz piersi i brzuch otwartymi dłońmi. Wracam z powrotem na krocza, członek jest teraz znacznie twardszy i większy, ale to wciąż nie to. Obejmuje go dłonią i wykonuje kilka ruchów. Nie zaniedbuje też sutków. Moje ciało mimowolnie pręży się i wygina, jest przyjemnie. Nawet bardzo. Rozkraczam się, ułatwiając sobie dostęp do jajek. Podniecenie rośnie teraz lawinowo, Ruchy mojej dłoni stają się szybsze. Czuje fale rozkoszy przeszywające mnie od pośladków, placów, ramion w kierunku członka. Zamykam oczy i odchylam głowę do tyłu. Nie spieszę się, jest zbyt przyjemnie nie ma się gdzie spieszyć. Pośpiech tylko skraca przyjemność. Ruchy mojej dłoń stają się nieregularne, kilka szybszych, a kiedy napięcie podskakuje zbyt gwałtownie, zwalniam a podniecenie opada, stabilizuje się a wtedy znów od początku. Napięcie nigdy nie opada do poziomu wyjściowego nie pozwalam na to, dzięki temu z każdą chwilą jestem bardziej podniecony. Przypomina to wspinanie się po schodach. Mój członek jest wielki i napęczniały ujmuje go u nasady i wymachuje na lewo i prawo jak maczugą.
Wielka marchewa, nie będzie już większa. Czas kończyć te zabawę. Teraz narzucam sobie naprawdę szybkie tempo. Czuje, że wytrysk jest tuż, tuż. Uwaga, zaraz chluśnie. W ostatniej chwili zwalniam, orgazm odpływa na sekundę, a ja natychmiast przywołuje go z powrotem, i tak wiele razy, moja ręka porusza się z szybkością światła, Teraz jestem już za daleko, nawet gdybym chciał przerwać, to niemożliwe, nie jestem już panem swojej woli. Fale gorąca przypływają i odpływają, moje biodra prężą się do góry. Rozkosz ekstaza to one są tym światłem na końcu tunelu, z ust wyrywa się cichy jęk, a fala ciepła oblewa moja rękę I brzuch. Leże jeszcze dłuższa chwile, oddech wyrównuje się.
Wstaje i wychodzę na balkon, jest naprawdę zimno, oto ja nagi ponad miastem, spełniony, nie potrzebuje uczuć, ciepła, miłości, zrozumienia, wszystko to mogę dąć sobie sam. Wyciągam ręce i szybuje, mając u stop świat.


Brak komentarzy: