30 marca 2007

All we go to hell

Mam migrenę. Spóźniłem się do pracy. Zwyczajowa mieszanka trzy niebieskie, trzy pomarańczowe i trzy białe dzisiaj nie działa. Moja głowa to jabłko ściśnięte w imadle. Co-worker jest na urlopie, a ja mam strasznie dużo pracy. Dedykuje sobie piosenkę, na dzisiaj i na całe życie....

All_we_go_to_hell....

29 marca 2007

Kasiu...

Być może twoje pytania pozostaną bez odpowiedzi, choć ja jestem gotów odpowiedzieć na każde z nich. Czytałaś blog, wiesz, że mam żonę, wiesz, że nie czuje się wobec niej w porządku, wiesz, że pisanie tego bloga jest formą okłamywania jej, (napisałem to w jednym ze starszych postów), Większość ludzi chwali się swoimi blogami, dzieli nimi z bliskimi, ja nie. Pisze bo lubię przelewać na papier myśli z mojej głowy.
Blog jest specyficzna formą konwersacji, tu możesz czytać, ale nie musisz, możesz zadawać pytania, jeśli chcesz. Ktoś na nie odpowie, albo nie, wolna wola. Zero przymusu zero presji. Piszesz co chcesz, czytasz co chcesz.

Ja kiedyś powiedziałem, że nie podpiszę się nigdy więcej swoim bloginem. Zrobiłem to u Ciebie. Zrobiłem to, ponieważ uwiodłaś mnie słowami, klimatem, szczerością i prostotą swojego pisania.
Nie zainstaluje gg na swoim komputerze, bo nie wyobrażam sobie siebie siedzącego z duszą na ramieniu przed monitorem, nasłuchującego, czy czasem ona nie wchodzi do pokoju. Ukrywanie bloga jest wystarczającym kurestwem wobec niej. Tak, jeszcze wczoraj myślałem, że to zrobię, ale myślałem o tym wystarczająco długo, żeby mieć pewność, że nie.

Zaglądam na setki blogów, ale regularnie czytam tylko dwa. Twój i jeszcze jeden. Czytam je, bo uważam, że są specjalne. Pisane przez osoby wyjątkowe.

I tak to jest....

Nie wiem czy napisałem to już kiedyś i skasowałem, (bo wiele z wpisów kiedyś usunąłem) czy tylko chciałem napisać „ Jestem zbyt stary, żeby pamiętać co to znaczy być zakochanym”. Czytając Ciebie, Kasiu przypomniałem sobie... i jestem Ci za to bardzo wdzięczny.

28 marca 2007

Jedwabna koszulka

Dochodzi jedenasta mój dobroczynny zakład pracy dał mi kartę na taksówkę, żebym nie musiał narażać życia używając nocnej komunikacji miejskiej. Ale ja nie mam ochoty czekać na taksówkę, mam stąd dwa kroki do metra. Czy mogę oprzeć się pokusie jazdy pustym metrem? Pod ziemią z jednego końca miasta na drugi, w wagoniku zarezerwowanym tylko dla mnie?

Na liście figurowałem jako reprezentant członka bla bla bez prawa głosu. Nikt nigdy nie scharakteryzował mojej osoby lepiej.

Nie ma nic milszego jak jedynka przy komentarzu, zresztą już o tym pisałem. Nie wiem co powiedzieć, żeby nie było to nic głupiego, więc po 10 minutach gapienia się w jedno zdanie zamykam komputer.

Zebranie sprowadziło mnie do tego świata, zabrałem nawet głos, bo na wyrażanie opinii mam pozwolenie, nie wolno mi tylko głosować. I nawet mnie słuchano, i czuje się z tym dobrze.
Siedzę teraz przed telewizorem z książką w ręku. Książkę znam bo czytałem ją wiele lat temu, ale dziś nie mogę przeczytać nawet zdania. Telewizor napełnia pokój niebieskim światłem, dochodzi druga, jestem zbyt zmęczony, żeby pójść spać. To ten czas nocy kiedy świat wirtualny przeplata się z tym rzeczywistym. Tak łatwo teraz dać się opleść nogami jednoczenie zostawiając ślady pocałunków na nagim ramieniu z którego osunęło się ramiączko.
Znam miraccle bo ona też ich używa, jest ciepły, delikatny i przyciągający, jeśli pierwszy pocałunek miałby zapach to pachniałby właśnie tak.
Ale nie mogę znać smaku, nieistniejących pocałunków, a jeśli go znam to znaczy, że były jej pocałunkami. Nie mogę znać zakamarków ciała po których błądzę językiem, chyba, że to jej ciało.
Ale wolno mi myśleć i wyobrażać sobie co tylko zechcę. Obejmuję Cię w jedwabiu, w którym jesteś bardziej naga niż byłabyś bez niego...

I znów rozchlapałem po brzuchu trochę życia którego obrońców opętany śpiew słychać dzisiaj przez otwarte okno biura.

Na swoją obronę mogę tylko powiedzieć, że ona nie miała nigdy czarnej jedwabnej koszuli z ramiączkami z koronki...

27 marca 2007

Stary komputer

Przez cały dzień nic nie zrobiłem, dobrze, że miałem choć jedno spotkanie przed południem, bo inaczej przesiedziałbym cały dzień z głową opartą na rękach, zamyślony. A to jeszcze nie koniec, wieczorem meeting, jeden z tych co się na nich gada godzinami, i nic z tego nie wynika, a jutro sprawozdanie, a będzie tak nudne, że nikt tego nawet w całości nie przeczyta.

Czuje początki migreny i już zacząłem jeść tabletki, żeby dotrwać do wieczoru. Zaraz stąd wyjdę a w mojej głowie nadal będą kłębiły się myśli, gdzie fikcja i prawda są tak dokładnie przemieszane, że nawet ja nie wiem gdzie jest granica między nimi. Będę oddawać się marzeniom, udając, że nie wiem, że nigdy się nie spełnią, bo spełnić się nie mogą. Nie ma takiej fizycznej możliwości.

Jestem złym człowiekiem, uciekam od prawdy a do tego, tak jej nienawidzę.

Jest środek dnia a moje ciało wyje do księżyca i do czegoś jeszcze, co pewnie istnieje tylko w moich snach.

W rzeczywistości dziś wieczorem będę pomagać wyjmować z piwnicy stary komputer...

Jeszcze jedna długa noc

Leżała obok, z głową na mym ramieniu, ciepło jej ciała oplatało potęgując uczucie bliskości, jej palce na mych ustach, jakby nie chciała bym powiedzał choć słowo. Zwiewna i lekka, na wpół realna, w ciemności widzę skryty w cieniu zarys jej twarzy. Obdarza mnie uśmiechem. Głaszcze po policzku, a ja przekręcam głowę starając się pochwycić ustami jej palce. Udaje mi się, a ona nie cofa ręki. Na skroni czuje ciepło jej ust...

Wiem że jestem śmieszny z gołową odrzuconą do tyłu i ręką trzepoczącą między udami...

Jeszcze chwila i zapadam się w łóżko... niepotrzebnie to zrobiłem, już jej nie ma, a ja czuje się tak rozpaczliwie sam...

26 marca 2007

Świat wirtualny

Podobno największym powodzeniem cieszą się filmy pornograficzne, z udziałem aktorek, powiedzmy, nie pierwszej młodości. Dzieje się tak dlatego, że najliczniejszej grupie odbiorców tego typu twórczości najbardziej przypominają one, ich własne żony. To by się zgadzało, mężczyźni pozbawieni są wyobraźni. Nie odwiedzają ich wirtualne kochanki. Potrzebują kobiet z krwi i kości.

Na przykład, moją towarzyszką nieudolnych prób ucieczek przed samotnością, nigdy nie była co-worker, chociaż jest ładna, inteligentna, przepełniona sexem, a rąbek jej stringów wywołuje niespodziewane skojarzenia.

Mimo to dziś rano zawołałem na pomoc zjawę o bladym ciele przyodzanym w czarną jedwabną koszule, zgrabną, choć nie o figurze super modelki. Jej obraz utkany tylko i wyłącznie ze słów, był jednak tak materialny, jakbym ją znał od dawna i dobrze. Czułem jej oddech na policzku i bliskość ciała, nie dotykała mnie nie pieściła, może dlatego, że nigdy nie doświadczyłem jej pieszczot.

Siedziała tylko, zwinięta w kucki z kolanami pod brodą. Pamiętam złączone stopy, szczupłe dłonie i wyimaginowaną gotowości by mnie przytulić. Byłem brutalny, nie przedłużałem przyjemności... jeszcze mógłbym chcieć żeby wpadała częściej...

23 marca 2007

Bezmyślność płynąca z palców

Po, co wstawać rano, pić kawę,Czekąc na tym samym przystanku, jechać tym samym tramwajem, iść ulicą mijając te same wystawy, czekać na zielone światło, patrząc zawsze na kościół Najświętszego Zbawiciela niezmiennie zamglony w perspektywie ulicy Mokotowskiej. Po co, siadać za biurkiem, jeździć na spotkania, godzinami gadać o niczym z ludźmi, których widzę pierwszy i często ostatni raz w życiu. Po co jeszcze raz przemierzać tę samą drogę tylko w przeciwnym kierunku. Dlaczego nie wsiadać do pierwszego tramwaju tylko czekać na ten mniej zatłoczony, żeby znaleźć wolne miejsce i przeczytać kilka zdań jednego z tych poetów co to jedyne miejsce do publikacji swoich wierszy znalazł na własnym blogu. Wracać do domu... Podglądać żonę jak robi sobie dobrze prysznicem w wannie pełnej białej piany.
...Nie wiem. Nie znam odpowiedzi na te pytania, nie znam też odpowiedzi na całą masę innych pytań. Właściwie to nie ma pytania, na które znałbym odpowiedz, łącznie z tym, po co piszę.

Sometimes thoughtlessness of words flowing from my fingers really amazes me. Sometimes not.

22 marca 2007

Białe łzy

Druga w nocy, wstaje i idę do kuchni muszę napić się wody. Od dwóch dni cierpię na przemożną potrzebą płakania na nad swoją durnowatą osobą. Miasto z okna wygląda na uśpione i spokojne. Ulice rozświetlone żółtym światłem latarni, martwe i milczące, uspokajają potęgując uczucie alienacji. Zdejmuje t-shirta i staje nagi na środku pokoju. Oto ja - odarty. Samotny i śmieszny. Ciemność oplata moje starcze ciało. Nikt nie chce go oglądać. Nie chce i ja. Nikt nie chce go dotykać, głaskać, wodzić ustami, ocierać cię pojękując z rozkoszy, błądzić językiem po jego zakamarkach. Nie chce i ja? Nie chce, ale mogę. Mogę zamknąć oczy, przywołać obraz długiej smukłej nogi o kształtnej łydce, palców prężących się w ekstazie, wyciągniętej stopy. Podtyka mi jej podeszwę. Łuk podbicia tak doskonale odpowiada moim ustom. Głaszcze mnie nią po twarzy, Jestem na wyciągnięcie nogi, nie wolno mi się zbliżyć, mogę tylko patrzeć jak jej palce rozchylają wilgotne płatki, teraz dwie litery V zaplecione ramionami. Koniec jej paznokcia wykonujący mikro drgnięcia z nieomylną dosadnością, w tym jedynym punkcie. Teraz i druga stopa dołącza się do pieszczot. Mnie pozostaje jedynie gładzić jej łydki i uda. Wygina brzuch do góry, pociągając stopami ku sobie,
- choć, widzisz, że nie może się już doczekać
Mówi, rozwartymi palcami wywracając różowość między nogami na lewą stronę. Pochylam się nad nią, lecz jej stopy powstrzymują mnie w pół drogi. Dobrze, już wiem, gdzie jest mój cel. Też tego pragnę. Też to uwielbiam. O tym śnie nocami. Chce mieć policzki mokre jej wilgocią, chce by pochłonęła mnie, wciągnęła, chce by moja ślina była jaj słodyczą a jej słodycz stała się moją śliną. Koniuszek paznokcia wskazuje mi drogę, wiem, co lubi, wiem, czego oczekuje i wiem, że mogę jej to dać... Skurcz przeszywa ciało, obraz pryska jak mydlana bańka. Wycieram dłoń o policzek, gestem, jakim ociera się łzy. Jestem upodlony podwójnie.

21 marca 2007

Stingi co-worker i telefon kończący dzień o 5:30 PM

Co-worker woła mnie do swojego komputera, staje za jej plecami operając się łokciami na oparciu fotela HermanMiller (500 dolców sztuka). Jeździ długopisem po ekranie monitora, na koniec pada pytanie, rozumiem, że powinienem znać na nie odpowiedz. Ale jedyna rzecz o jakiej w tej chwili mogę myśleć to jej strngi widoczne w miejscu gdzie spodnie nie przylegają do szczupłej kibici. Widzę o wiele więcej niż mogę zdzierżyć. Biel koronki i dwie półkule pośladków. Gapie się bezkarnie wnikając wzrokiem niemalże do miejsca gdzie pupa styka się z siedzeniem fotela.
- Słuchasz mnie?
- Tak, daj pomyśleć
Staram się zyskać na czasie, nie mam najmniejszego pojęcia po co w ogóle poprosiła mnie do siebie. Ucisk w dole brzucha przybiera na sile, nienawidzę się za to, ale z patrzenia czerpie zbyt wiele przyjemności by przestać. Mijają sekundy, a ja rozkoszuje się każdą z nich.
- Boże, czy ja jestem ślepa, no tak wszystko się zgadza, dziękuje ci bardzo
- Nie masz za co, przecież nic nie pomogłem
- Widocznie sama twoja obecność tak na mnie działa

Tak, komplementujemy się tu czasem, takie sobie deklaracje bez pokrycia. Osuwam się na swój fotel, wydmuszka w krawacie z rozumem w końcu fiuta.

(...)

Napisałem to wczoraj, dalej miało być o białych tulipanach, i może o małej dziewczynce w dalekim Londynie, ale zadzwonił telefon. Przez pięć minut słuchałem, potem była chwila ciszy i kolej na moje usprawiedliwienia, ale nie maiłem nic co brzmiało by przekonywująco, więc powiedziałem tylko, wiesz, że cię kocham, ale to też było kłamstwem, i wiedzieliśmy o tym oboje, i przez następne pięć minut znów ja słuchałem, i znów nie miałem nic na swoją obronę. I to był koniec dnia, nie napisałem już słowa więcej i na dobrą sprawę tak jest i dzisiaj.

19 marca 2007

Mój pierwszy raz (z kobietą) cz 6

Robi się jasno. Darek już wstał i pomagamy mu w sprzątaniu. Zostało nas troje. Butelki, niedopałki, trochę tego jest. Poruszamy się leniwie każde nasze zbliżenie jest okazją do otarcia ciałami, niby przypadkowego uścisku ręki, jeśli Darka nie ma nigdzie w pobliżu, nawet ukradkowego muśnięcia ust. Dzwonek, do drzwi, wrócili wcześniej niż się zapowiedzieli.
- No i jak się prowadziła, trzeba jej zerżnąć tyłek,?
- Była grzeczna, odpowiadam, ale na twoim miejscu na wszelki wypadek bym to zrobił,
- A.. tak profilaktyczne
- Tak, tak dla zasady
Są w dobrych humorach, Robi kawę i kilka kanapek. Dziwne, gdyby jej tu nie było, rzucałoby się kawek chleba, i co tam jeszcze jest do jedzenia i wszyscy by się najedli, a tak, mamy kanapki. W pośpiechu wypijam gorącą przesłodzoną kawę, nie przepuszczając fusom z dna, mam nadzieje na dawkę energii, która pozwoli dowlec się do domu. Ona zachowuje się jakby nic się w nocy nie stało, może właśnie nic się nie stało. Może, to taka zabawa, zabawa, w całowanie, zabawa na której ja po prostu się nie znam...

Nowy Blog

Mój nowy blog pozostaje wciąż w sferze projektów, na przyszłość. Powiedzmy sobie szczerze nie ma lepszego serwisu niż blogspot. Ma on tylko jedną wadę, jest serwisem globalnym, wprawdzie z imponującą liczbą czterech miliony blogów, tylko co mi po blogowiczach z Chin, Australii czy Argentyny.

Tak czy inaczej „Mój pierwszy raz cz. 6” wbrew poprzednim zapowiedzą ukazuje się tutaj

15 marca 2007

Czuje się lepiej

OK. Czuje się lepiej.
Pozwolę sobie na kolejną kawę, choć co to za sens pić tuż przed wyjściem z pracy. Gorący kubek, prezent od co-worker, grzeje moje dłonie. Kocham jej zapach (zapach kawy). Nawet nie chcę wiedzieć jak pachnie co-worker. To przeciw moim zasadom. Jestem przecież samowystarczalny. Samowystarczalny i wierny. Nie łamie przyrzeczeń, nie szukam okazji, nie robię słodkich oczu do egzaltowanych czterdziestek odwracających wieczorami z obrzydzeniem wzrok na widok obwisłych członków swoich mężów. Nie robię tego (ostatnio), choć ona w to nie wierzy.

Zakochać się w co-worker, to było by zbyt proste i oczywiste.

Choć na pewno przyjemne.

14 marca 2007

Wzór na udzie

Nie opuszcza mnie poczucie, że zawaliłem, coś co mogło być początkiem... początkiem sam, nie wiem czego. Właściwie to nie musiało być początkiem, bo, już było, samo w sobie, nie potrzebowałem absolutnie nic więcej . A tak, przeciekło pomiędzy palcami.

Nie potrafię odnaleźć spokoju, uścisk w dołku z tych co to przypominają o nadchodzącym egzaminie do którego, jesteś kompletnie nie przygotowany, nie odpuszcza ani na sekundę. Kurwa, o co chodzi?. Dokładnie wiem co by mi przyniosło spokój.

Noga w rozcięciu spódnicy odziana w czarną pończochę z przezroczystym wzorem na udzie niebezpiecznie pobudzającym wyobraźnie kojarzy się tylko z jednym...

100 razy dziennie palce przesuwają się po klawiaturze podążając tą samą kombinacją liter i cyfr. I co ? I nic...
(...)
Wybrałem serwis nowego bloga i drugi dzień myślę nad bloginem, wszystkie pomysły są żałośnie trywialne.

Pieszczoty stopami co-worker

Lubię te dni, kiedy w pracy dzieje się niewiele. Spędzam sobie spokojne godziny przed komputerem, myszkując po sieci i kontemplując nogi co-worker, która pod biurkiem lubi pozbywać się obuwia. Co-worker ma naprawdę niezłe stopy. Fizycznie czuję jak obejmuje nimi mojego członka wciskając go między pierwszy i drugi palec. Naciska z całej siły, skórka złazi z bólem, to nie szkodzi, zresztą, nie zważa na to, wałkuje go po brzuchu, drugą stopą dobierając się do jajek, ja rozkraczam nogi, a ona zjeżdża w kierunku odbytu, rozciągam pośladki a wtedy delikatnie wciska w nie duży polec nogi, nie chce wejść, za sucho, podnosi nogę do góry i wkłada ją w moje usta, otwieram je jak najszerzej jakbym chciał połknąć jej stopę językiem błądzę pomiędzy palcami starając się by zostało na nich jak najwięcej śliny ... Ale o czym ja właściwie mówię, przecież nie tak dawno jeszcze zabawiałem się tak z moją żoną, a teraz, teraz, mogę sobie... pogadać. A wracając do rzeczy, to, tak, lubię kiedy w pracy nic się nie dzieje, tyle, że teraz, dzieje się aż za wiele, zero czasu na pisanie wczoraj, i to samo dzisiaj, ale nic to, może jutro będzie lepszy dzień...

12 marca 2007

Jebanie w odbyt i mamuśka z kutasem

W ciągu weekendu strona zanotowała rekordową liczbie odwiedzin, Zajrzało tu 124 osoby. Powinienem być zadowolony, jestem czytany, sądząc po czasie i ilości odwiedzonych stron, przez niektórych, nawet uważnie. Niestety jedyna osoba, której numeru IP wyglądam zbiesiła się już kompletnie, i nie tylko że zaniedbała swojego bloga, ale nie zagląda też i tutaj... moja jedyna stała czytelniczka, zagubiona gdzies w dalekim Londynie. Pewnie sam sobie jestem winien, myślę, że znam powód. Eee, co tam może to nawet lepiej. Anonimowi czytelnicy napływający w dużych ilościach, głownie wpisujący w google hasła jak, jebanie w odbyt, mamuśka z kutasem itp., to teraz moi czytelnicy. Spokojnie chłopcy fujarki w rękę, nie zawiodę was, dostaniecie to czego szukacie. Ale mam też ochotę popasać sobie historie nie koniecznie o obciąganiu, waleniu w drugą dziurkę i łykaniu własnej spermy. Dlatego zakładam nowego bloga. Dalszego ciągu historii mojej pierwszej miłości już się tu nie doczekacie, znajdzie się tu jedynie fragment, który was tak naprawdę interesuje, czyli rozprawiczenie nie winnego a może winnego siedemnastolatka. Myślę, ze znam wasze potrzeby wiec, zapraszam...

9 marca 2007

Soft porno

Dochodzi dwunasta, a ja czuje się zbyt zmęczony by położyć się spać. Zbieram siły na powstanie z kanapy. No dobra, jeszcze jedna przebieżka po kanałach i idę. Nie ma nic ciekawego aż do..." Ale kino", dwie niewiasty liżą sie po cyckach, soft porno, właściwie to nie lubię, na kilometr widać że udają, nie to żebym był taki naiwny, żeby myśleć, że normalne pornosy są w 100% nie udawane, ale jak widzę rozłożystą brunetę jeżdżącą na dwóch napęczniałych kutasach, które jak tłoki w maszynie parowej wsuwają się to w odbyt i w piździochę, to wiem, że na ekranie dzieje się dokładnie to co widzę, niezależnie od tego czy bruneta ma, czy nie ma przyjemność, do której stara się lepiej lub gorzej przekonać widzów.

Tak więc, nie lubię soft pornosów, ale te dwie są niezłe, właściwie to całkiem niezłe, a może film jest niezły, bo niby nic graficznego, ale czuje jak powoli, a właściwie to całkiem gwałtownie nabieram ochoty na chwilę relaksu. Pozbywam się ubranie, (ide spać, więc i tak muszę się rozebrać, no nie?). Własna nagości potęguje podniecenie, i już, kiedy wszystko tak doskonale się układała, scena się kończy... i przechodzimy do dialogu. Cholera, soft pornos z ambicjami na psychologicznego gniota, natychmiast przerzucam na TVN Turbo, i mam szczęście, przejarany pod kwarcówką silikonowy kociak trzęsie tyłkiem i cyckami po całym ekranie. Tak tego mi potrzeba, Jeszcze minutka i zrelaksowany mogę wyłączyć telewizor i udać się na spoczynek.

8 marca 2007

Kamuflaż

Wstaje rano z migreną kołaczącą gdzieś pomiędzy skrońmi. Biorę dwie aspiryny, dwa ibuprofeny oraz etopirynę, nie mam zamiaru dać się zaskoczyć bólowi w ciągu dnia.

W drodze do pracy muszę zmienić miejsce w tramwaju. Nie jestem w stanie znieść przypalonego zapachu perfum rudowłosej piękności siedzącej przedemną. Punktualnie o 8:30 siadam za biurkiem. Ale funkcja urzędnika państwowego jest jedynie kamuflażem. W rzeczywistości jestem posiadaczem największej kolekcji filmów pornograficznych w Europie Środkowej.

7 marca 2007

Mój pierwszy raz (z kobietą) cz 5

Jej usta są delikatne i ciepłe, ale co zniewala mnie najbardziej to bliskość jej ciała, ramiona zarzucone na moją szyję, kibić wtulona we mnie. Jesteśmy tacy razem. To mój pierwszy pocałunek, nie przyznaje się do tego, w końcu jest młodsza o rok, ale nigdy nikogo nie całowałem w usta. Tak jakoś dotrwałem do szkoły średniej w stanie nienaruszonym.

Jak to się robi? Teorie mam opanowaną, kilka filmów się widziało, kilka książek się przeczytało, ale tak konkretnie to jestem zielony. Pierwsze nieśmiałe muśnięcie, drugie, trzecie, każde mocniejsze i obdarzone coraz to większym ładunkiem namiętności. Tylko, co z tym języczkiem, że niby jak, mam wepchnąć go w jej usta... Przechyla głowę, teraz nasze wargi pasują do siebie idealnie, rozchyla je, co nieco, więc robię to samo. Własny puls rozsadza mi w skronie. Czy to już ten etap z języczkiem? Czuje jak w przestrzeni naszych połączonych warg pojawia się coś ciepłego, wilgotnego, coś co z obawą wybiera się dokądś, nieśmiało szukam koniuszkiem tego czegoś, mój, zagubiony odwieczny samotnik wyrusza na spotkanie i... tak odnalazł, odnalazł swoja siostrę, nasze języki spotykają się w pół drogi, a ja w tym samym momencie zostaje walnięty przez pociąg towarowy. Uderzenie pozbawia mnie oddechu, pozostawiając jednak żywym. To, tak się właśnie ludzie całują. Jej język błądzi po moich ustach by chwilę później zaprosić do siebie. Muzyka wyje z rozklekotanych Tonsili, wzmacniacz Unitry daje z siebie wszystko, a my trwamy w miłosnym uścisku. Symbol czystości, prawości nieskalanego uczucia. Monumentalny pomnik miłosci, u którego stóp ścielą się bezwładne ciała ogłuszonych alkoholem romantyków z kurwą zamiast kropki i przecinka.

6 marca 2007

Mój pierwszy raz (z kobietą) cz 4

Alkoholu już nie ma, a wiec impreza wkracza w etap wysupływania z kieszeni ostatnich drobnych, wzajemnego pożyczania sobie pieniędzy i przypominania o starych długach, no i na koniec wycieczki na metę. To będzie zadanie dla mnie. To zawsze ja jestem tym najbardziej zdeterminowanym, akoholem, który za punkt honoru ma obudzić się w kałuży własnych wymiocin. Wszyscy to wiedzą, więc patrzą na mnie wyczekujaco... i z nadzieją. Tak to dobry pomysł, podświadomie czuje, że powinienem stąd wyjść pod jakimkolwiek pozorem.

Tym razem z zakupem wódki nie ma jakiegokolwiek problemu. Nie spiesząc się wracam opustoszałymi ciemnymi podwórkami. Co się dzieje z moim kręgosłupem moralnym? Hej, przecież ze mnie jest równy koleś. Przyjaźń przede wszystkim. Dziewczyna kumpla z kapeli jest niedotykalna. Tak, n-i-e-d-o-t-y-k-a-l-n-a... Jasne. Przyszedłem tu nachylać się wódki, pożartować z kolesiami, a nie robić słodkie oczy do dziewczyny najlepszego kolegi.

Jestem z powrotem, czeka na mnie spragnione i rozgorączkowane brakiem napitki kółko alkoholowe. Polewamy, no nie wypada, nawet jej nie zaproponować drinka. Pali papierosa na balkonie wygląda jakby na mnie czekała. Sączymy razem wódkę z ptysiem. Opowiada jak go poznała, niewiele mnie to obchodzi, ale słucham. Nie mam już fajek.
- Chcesz maszka?
Wyciąga rękę z papierosem, a kiedy pochylam się w jej kierunku cofa dłoń, a ja podążając za ustnikiem papierosa niemalże przewracam się na nią, no tak jestem pijany, i to pijany nieźle. Śmieje się ze mnie. Obejmuje ją odzyskując równowagę, nasze głowy są tak niebezpiecznie blisko siebie. Boże, co się ze mną dzieje. Idziemy zatańczyć?. Trochę ruchu na pewno mi nie zaszkodzi. Skąd we mnie taka cholerna potrzeba przytulenia się do niej. Tańczymy, jest lepiej, ale tylko do następnego wolnego kawałka. Znów wisi na mnie, z ramionami zarzuconymi na szyje. Jest ciemno, wiele osób, już poszło, zastali tylko ci najbardziej zatwardziali imprezowicze, nasze policzki dzielą teraz tylko milimetry. Dlaczego tak musi być, dlaczego nie mogą po prostu się zetknąć. Nie wiem skąd, ale wiem, że one tego chce, a może wcale nie wiem, może to tylko ja tak tego pragnę... Przekręcam głowę i nasze usta stykają się, ot tak po prostu... Mój puls skacze tak gdzieś do 200 uderzeń na minutę a łomot własnego serca zagłusza nawet rozkręconą na maxa muzykę.

5 marca 2007

100 razy na dobę

Moje życie to konstrukcja, niezwykle niestabilna, krucha, drżąca i z trudem utrzymująca cudem uzyskaną równowagę. Niewiele trzeba by z wielkim hukiem legło w gruzach zawaliło się, rozpadło. Póki, co wszystko jest Ok, ale nie opuszcza mnie poczucie nieuchronności bliżej nieokreślonej katastrofy, sam nie wiem skąd i dlaczego ale gdzieś głęboko w mojej głowie istnieje żelazne przekonanie, że tu coś się musi wcześniej czy później spieprzyć.

Więc co? Więc nie poddaje się podszeptom mojej skołowanej co nieco podświadomości i spokojnie poczekam, poczekam na katastrofę przez duże K. Co ma się spieprzyć, to się bez wątpienia spieprzy.

Nie wiem, co zrobię jutro, nie wiem, co będę robił w ciągu następnej godziny. Rezerwuje sobie prawo do zmian decyzji z częstotliwością 100 razy na dobę.

3 marca 2007

The end

-I see, you make up your mind
-Yes,
-You know..... you have unfinished story to tell
-This story is not worth to finish …………..She was like cold fish, there is nothing to tell
-What about the scars on your wrist
-It’s not because of her…
-I know, it because of HER
-No, it’s not because of my wife
-Not?
-It’s because of the emptiness inside of me...

2 marca 2007

Skrzydła Anioła

Człowiek szary to ja, człowiek nijaki to ja. Jeden z miliarda zakompleksionych. Doskonały materiał na alkoholika.
Nie ma głębi w mojej egzystencji jest pusty śmiech i łzy, o smaku wody z kranu. Mieszkam w pracy, a spać chodzę do domu.
To nie jest tak, że chciałbym umrzeć, chce jedynie zasnąć i nigdy się nie obudzić i wiem, że to płytkie.

Czuje skrzydła anioła, objął mnie nimi, ale nic z tego nie wynika. Pisanie, to również kwesta inteligencji.

1 marca 2007

Słowo Pana

No i co kurwa, jak teraz wyglądasz niedomyty chuju. Dupku, z kutasem w miejscu mózgu. Tacy jak ty nie powinni się rodzić, przynosisz wstyd w dupę jebanej ludzkości. Popierdolony chuju, łykaczu spermy, niedojebany kutasie. Co, ty sobie, kurwa, myślisz? Kasujesz swoje pojebane posty, co to za kurwa nowa moda... Wytłumacz się kutasie
-Boję się, że zostanę zdemaskowany
Pierdolisz, no, po prostu pierdolisz jak by ci stara kurwa nasrała do buzi. Skamlesz liżąc dupy czytelników, czytajcie, mnie czytajcie, a jak przychodzi, co do czego, to ty w kurwę jebany chuju mówisz, że się boisz.
- Widziała, stronę, wiem, że widziała tytuł, zamykał się tak wolno, jeśli wpiszę w google to trafi tutaj.
Pojebańcu, to dlatego w niedzielę usunąłeś wszystkie wpisy . No, kurwa po prostu ręce opadają. A potem opublikowałeś tylko te które wydają ci się anonimowe. Jakiś ty żałosny. Ale czegoś ty się kurwa, spodziewał, nie rozumiesz, że to wszystko, dlatego, że jesteś pojebany. Czytasz, blogi, no pytam się ciebie chuju, czy czytasz blogi?
- Czytam
No właśnie, i co? ... Jakieś wnioski, coś tam się po tym twoim zakutym łbie kołacze? No.. Co za za pojebaniec, nic nie kumasz. Nie widzisz, ludzie piszą, by dzielić swoje myśli z ludźmi sobie, kurwa bliskimi, Kto czyta te blogi? Żony, mężowie, narzeczeni, nawet byli chłopcy, a kto pojebańcu czyta twój. Komu pochwaliłeś się jego istnieniem? Komu? NIKOMU. Żałosna namiastko człowieka, czym dzielisz się z istotą ci najbliższą. No, co jej kurwa dajesz? I dziwisz się, że jest nieszczęśliwa? Jebany oszust, kłamca, krętacz, oszukujesz ją na każdym kroku. Boisz się, że pozna twoje myśli, a może kurwa, ma do tego prawo, nie rozumiesz chuju, że ma być twoją połową, nie przysięgałeś jej tego.? Boże, jak ty mnie kurwa męczysz, nie zasługujesz kutasie na mój czas.

- Myślę, ze zacznę pisać nowego bloga, pod nowym adresem.

...Eeeh...Nic nie zrozumiałeś...zresztą, rób co chcesz, nikogo to, kurwa nie obchodzi