7 marca 2007

Mój pierwszy raz (z kobietą) cz 5

Jej usta są delikatne i ciepłe, ale co zniewala mnie najbardziej to bliskość jej ciała, ramiona zarzucone na moją szyję, kibić wtulona we mnie. Jesteśmy tacy razem. To mój pierwszy pocałunek, nie przyznaje się do tego, w końcu jest młodsza o rok, ale nigdy nikogo nie całowałem w usta. Tak jakoś dotrwałem do szkoły średniej w stanie nienaruszonym.

Jak to się robi? Teorie mam opanowaną, kilka filmów się widziało, kilka książek się przeczytało, ale tak konkretnie to jestem zielony. Pierwsze nieśmiałe muśnięcie, drugie, trzecie, każde mocniejsze i obdarzone coraz to większym ładunkiem namiętności. Tylko, co z tym języczkiem, że niby jak, mam wepchnąć go w jej usta... Przechyla głowę, teraz nasze wargi pasują do siebie idealnie, rozchyla je, co nieco, więc robię to samo. Własny puls rozsadza mi w skronie. Czy to już ten etap z języczkiem? Czuje jak w przestrzeni naszych połączonych warg pojawia się coś ciepłego, wilgotnego, coś co z obawą wybiera się dokądś, nieśmiało szukam koniuszkiem tego czegoś, mój, zagubiony odwieczny samotnik wyrusza na spotkanie i... tak odnalazł, odnalazł swoja siostrę, nasze języki spotykają się w pół drogi, a ja w tym samym momencie zostaje walnięty przez pociąg towarowy. Uderzenie pozbawia mnie oddechu, pozostawiając jednak żywym. To, tak się właśnie ludzie całują. Jej język błądzi po moich ustach by chwilę później zaprosić do siebie. Muzyka wyje z rozklekotanych Tonsili, wzmacniacz Unitry daje z siebie wszystko, a my trwamy w miłosnym uścisku. Symbol czystości, prawości nieskalanego uczucia. Monumentalny pomnik miłosci, u którego stóp ścielą się bezwładne ciała ogłuszonych alkoholem romantyków z kurwą zamiast kropki i przecinka.

Brak komentarzy: