29 grudnia 2006

Mój drugi raz (z kobietą) cz. 4

Gadamy, tak o niczym, Nie czuje się pewnie w tej rozmowie. Chyba widzi, że mój wzrok wraca hipnotyczne w ten jeden punkt poniżej jej pasa. Śmieje się, opowiada historie koleżanki z prostymi włosami łonowymi. Dużo pyta, Było fajnie? Podobało mi się? Jak się czuje? Co sądzę o seksie analnym?.. Co sądzę o seksie analnym, Wiadomo, że nic, bo niby skąd. Są kobiety, które lubią podrażnić pochwę od drugiej strony,odpowiadam, cytując dosłownie Wisłocką. Cała moja wiedza ogranicza się do kilku zdań ze sztuki kochania. Ale oczywiście muszę udać mądrzejszego niż jestem, i kogoś, kto temat zna a zdanie ma wyrobione. Ale lubisz czy nie, ciśnie. Niektórzy to lubią odpowiadam, ale według mnie to zboczenie... Wisłcka, ty stara durna babo, czy wiesz ile lat musiałem przez ciebie czekać, żeby móc sobie wyrobić na ten temat naprawdę własne zdanie.

Wracamy do namiotu. Całujemy sie, pieścimy, robi sie coraz jaśniej, Jej głowa pomiędzy moimi nogami, jeździ po nim językiem, na zdjęciach widziałem cos więcej niż jeżdżenie językiem, ale nie narzekam, jej dłoń starcza za wszystko. Jest cudownie, jest wspaniale., Idealnie krągłe linie biustu i bioder Jej pośladki kocham je całować kocham zanurzyć sie w ich głębi. Idealna gładkości skóry. Tym razem obywa się bez tajemniczego prysznicu. Pójdę już mówi, zostań, proszę, nie siostra się na pewno niepokoi, to ta, co tu była wcześniej? Rzeczywiście podobna. Zasypiam w ułamku sekundy.

Następny dzień. Śpię długo i nie czuje się dobrze. Piotrek mówi, że byliśmy dość wokalni, Starszy brat Piotrka klepie po ramieniu, młodzi, co za temperament, Jakoś nie przejmuje się tym. Idziemy na piwo. Jedyne miejsce to bar pod chmurką, limit trzy kufle na osobę, z piciem trzeba się spieszyć, bo inni czekają w kilometrowej kolejce. Czekamy i my. Myślę o ostatniej nocy, Nic z niej nie rozumiem. Czuje się jakiś zbrukany czy brudny. Nie chcę jej widzieć. To było jakieś ohydne, co ona właściwie dawała mi do całowania. To nie był normalny sex. Zdecydowanie nie chce jej widzieć. Słońce przez liście brzóz pada na moją głowę, Boże czy to możliwe żeby nalała mi na twarz.
Jest wieczór. Nasz ostatni dzień tutaj, siedzimy gram na gitarze. Moje myśli wciąż wokół jednego. Czuje rosnący ucisk w dole brzucha. Przed oczami mam jej ugiętą nogę na mich piersiach, gładzę jej stopę Jej twarz tuż nad nim napęczniałym kutachem, dotyka go ustami. Tak chce znów być przy niej, chce lizać i ssać jej krocze, chce, zanurzyć się w nim, dotrzeć językiem jak najdalej, wycałować te wszystkie miejsca, które mi podsunie. Teraz zaraz i natychmiast.
Znajduje jej namiot siedzi już w śpiworze siostra też. Nie wygląda na szczególnie radosną z powodu mojego pojawienia sie. Ale mnie nie można spławić. W końcu gdzieś w środku nocy znów jesteśmy u mnie. Nadzy kłębimy się po namiocie. Aż do bladego świtu.

Dzisiaj wyjeżdżamy. Następny przystanek. Szczytno tam spotkamy moją pierwszą miłość i jej... chłopaka. Składam namiot. Piękność Średniowiecza siedzi zwinięta w kucki. Włosy związane w ogon. Oparła głowę na kolanach.
- Pamiętasz, co mi obiecałeś.
- Tak, odwiedzę Cię w Poznaniu.
- Nie to drugie.
- Co drugie?
- Chustkę.
Mam na szyji zawiązany kawałek czerwonej szmatki, pół harcerskiej chusty z wszytymi kilkoma koralikami. Druga połowa jest u niej, tej, co ją zobaczę jeszcze dziś wieczorem. Prezent od niej. Dowód miłości i pamięci. Ja? Nie obiecałem Ci chustki. Tak powiedziałeś, że dasz mi ją na pamiątkę. Nie pamiętam, nie mogłem tak powiedzieć, to fizycznie nie możliwe.
-Dasz mi ją
-Nie
Siedzi bez ruchu, chce ją przytulić, kiedy pochylam głowę w jej oczach widzę łzy.
***
Nigdy nie spotkaliśmy się więcej. Nie pojechałem do Poznania, kartka z adresem zdematerializowała sie gdzieś, a chustka została wyrzucona w ciemną noc z okna pociągu jadącego do Warszawy .

Brak komentarzy: