27 grudnia 2006

Mój drugi raz (z kobietą) cz. 3

…Co to znaczy. Co ona rozumie, przez kochanie? Na wszelki wypadek mówię, ja tez bardzo chce. Pociąga moja głowę do góry. Dając mi do zrozumienia abym opuścił tą milą i dziką krainie. Całujemy się Zastanawiam się ciągle nad jej słowami. To gdzie ten krem? Pyta. Sięgam do bocznej kieszeni plecaka i podaje jej małe niebieskie pudełeczko. Posmarujesz? Ja używam kremu do ust, kiedy są spierzchnięte, czy mam posmarować usta? Może ją drapią może, są za mało delikatne. Mimowolnie oblizuje je końcem języka. Po wypiciu takiej ilości alkoholu, gdyby nawet były z papieru ściernego to bym nie był w stanie tego stwierdzić. Moja męska duma nie pierwszy i ostatni raz w życiu sprawia ze zamiast wejść wygodnie schodami wspinam się po rynnie. Posmarować ci usta zanim mi obciągniesz, pytam, starając się by brzmiało to coś jak żart. To było złe pytanie. Żałuję ze je zadałem jeszcze zanim zostało wypowiedziane do końca. Boże, co za wieśniak mógł wymyślić takie pytanie. Nie odpowiada. Już widzę jak podnosi sie i znika za wejściem do namiotu, ale nie, owszem podnosi. Czuje jak wstępuje w nią nagła determinacja. Jakby nagle zdecydowała sie na cos, czego wcześniej nie była pewna. Ja na plecach, ona na czworakach z łonem nad moja głową. Jej dłoń zaciska sie na moim członku, moc uścisku, wskazują, ze na to ze to juz nie te same pieszczoty, co przedtem. Nagle na moja twarz spada cos jak wilgotny ręcznik, zdaje sobie sprawę ze siedzi teraz okrakiem na mojej głowie. Wysuwam język otwierając jednocześnie usta tak szeroko jak to tylko możliwe. Jej biodra poruszają sie w przód i w tył, sa to ruchy łagodne i delikatne. Jedną ręką opiera się na ziemi, natomiast druga spoczywa na moim przyrodzeniu, przesowając sie po nim w rytmie zgodnym z biodrami. Nie rozumiem skąd tu tyle wilgoci językiem staram się odnaleźć znane mi już miejsce otoczone gładsza skóra, czuje jak dosięgam go językiem, kiedy pojawia sie na sekundę z każdym ruchem jej bioder. Ale to chyba nie ono jest teraz tu najważniejsze, i to nie nim ona stara sie skupić moją uwagę. Jest teraz bardziej pochylona do przodu nasze tułowia sa niemal równolegle. Zapominała mnie, a jej oba ramiona oparte są o ziemie. Napiera teraz mocniej na moja twarz a ruchy bioder sa teraz bardziej wielokierunkowe. Anatomie kobiety odstawiam na bok nie dbam o te wszystkie anatomiczne detale, pieszczę to, co mi podsuwa, nawet nie starając się sie tego nazywać. Moja twarz jest mokra. Czy to od mojej własnej śliny? Nieważne, ruchy jej bioder są teraz szybsze, napiera też mocniej, to nie jest już to delikatne ślizganie sie po moim języku i ustach. Może, co piąty - szósty ruch czuje na twarzy jej pośladki, to nawet dobrze, bo wyciera nimi moje policzki. Przylega teraz do mnie tak mocno, ze z trudem udaje mi sie złapać oddech. Boli mnie język. Nie ma on już siły stawiać oporu. Zresztą chyba już jej nie jest potrzebny. Mam wrażenie, że wykorzystuje po prostu mój nos i brodę. Nie wiem jak długo to trwa, ale czuje ze nie mam kompletnie już siły. Ona tymczasem pociąga mnie za włosy do góry, kiedy unoszę głowę podkłada mi pod nia skrzyżowane nogi. Teraz jestem opleciony, ściściety udami, nie mam możliwości oddychania. wyginam głowę jak najdalej do tylu, w ten sposób udaje mi sie zaczerpnąć trochę powietrza. To jej nawet pasuje, wciera sie w mój podbródek. Jej ruchy sa teraz naprawdę gwałtowne. Skręci mi kark myślę, rozciągam jej pośladki usiłując zapewnić sobie dostęp powietrza, na szczęście zwalnia trochę uścisk, prawie klęka jest ciemno, ale dostrzegam jakiś bardzo szybki drgający ruch w gęstwinie jej włosów, co robi? Nawet nie mam czasu się zastanowić, bo znów jest na mojej twarzy. Jeszcze kilka naprawdę mocnych ścisków i czuje jak coś leje się po mich policzkach, czy jestem chory i oblewają mnie poty?. Opada gdzieś na bok, jestem kompletnie skołowany. Nawet moje włosy są kąpletnie mokre. Leżymy tak dłuższą chwilę w końcu ona sie podnosi, ociera dłonią moją twarz, chce ją pocałować, nie ma na to ochoty. Jej dłoń obejmuję mojego członka. Z jakiś powodów kompletnie utracił swoja sztywność. Ugniata go lekko, jednocześnie pochylając się nad nim. Cały drętwieje, chyba chce wziąć go do ust. Myjesz go czasami? Pyta. Faktycznie ciepłej wody tu nie ma, Jeśli się kąpie to tylko w jeziorze. Choć umyjemy się, mówi. Biorę mydło i ręcznik, ona zakłada mój podkoszulek idziemy nad brzeg jeziora. Jest trzecia, może czwarta rano. Stoimy po kolana w wodzie. Koszulka sięga jej do połowy pupy. Kępa włosów sterczy na dobre kilka centymetrów Patrzę na nią na tle ciągle czarnego nieba i jeszcze czarniejszej tafli jeziora i zastanawiam się na jak długo obraz ten pozostanie w mojej pamięci...

Brak komentarzy: