12 lutego 2007

Mój pierwszy raz (z kobietą) cz 2

To będzie wielka impreza. U Darka są tylko wielkie imprezy. Mieszka z mamą, która często wyjeżdża. Czyli balanga do białego rana. Piątek wieczorem, jesteśmy umówieni na pętli autobusowej. Stad to rzut kamieniem.
już zmrok widzę ich z daleka, stoją na przystanku tak jak się umówiliśmy. Piotrek, nasz perkusista, który odpuścił już sobie kompletnie próby i jego dziewczyna. Witamy się.
- Wy się już znacie
No tak faktycznie, widzieliśmy sie dwa miesiące temu, na ulicy, bym jej nie poznał. Ma ufarbowane włosy, z jasnymi pasemkami, do tego mocny makijaż, grube pończochy i mini. Pamięta moje imię, niezwykle, bo ja zapomniałem jej.

Jest już trochę ludzi muzyka gra ile mocy w głośnikach.
- Zatańczysz?
Taniec to ostatnia rzecz, do jakiej można by mnie namówić. Wykręcam się i znikam w tłumie, w kuchni zgromadzili się pijący, tak to miejsce dla mnie, polewają szybko, alkohol skończy sie niedługo i wszyscy o tym wiedzą trzeba się spieszyć żeby nie obudzić się z ręką w nocniku. Jest coraz tłoczniej powietrze gęste od dymu tytoniowego. No chyba czas rozstać się kuchennym taboretem i rozprostować trochę kości. Muszę się odlać, łazienka wyłączona z obiegu, jakaś para liże sie namiętnie nad kiblem, niedobrze. Widzę ich na balkonie,
- Co kurwa taki markotny
- Lać mi się chce
- Ja się nie opierdalam leje z balkonu
Piotrek się nigdy nie opierdala, więc czym ja się mam przejmować. Rozpinam rozporek I łagodnym łukiem sikam na trawnik. Strumień początkowo, zwarty, rozpada się na krople które w formie rzęsistego deszczu, spadają na zachwaszczoną ziemię.
- Będziemy lecieć, robi się kurwa późno
- Już, jeszcze młoda godzina
- Drukujemy, dzisiaj.
- Akurat dzisiaj!
No tak ojczyzna wzywa. Nie ma, o czym mówić. Stoją na klatce schodowej, całując się długo w usta.
- Misiek, miej na nią oko, jakby się źle prowadziła, to masz jej zerznąć dupę, a jak wrócę, to pożyczę gdzieś pasa i poprawimy.
- Jasne, na kolegę zawsze możesz liczyć.
Wracamy z powrotem do środka.
- Załatwisz mi jakiegoś, drinka?
Przynoszę, dwie spore szklanki wódki z ptysiem, nie ma gdzie usiąść we dwójkę, w kacie jeden pusty fotel, popycha mnie na niego siada mi na kolanach i obejmuje za szyje dla łatwiejszego utrzymania równowagi.
- nie masz nic przeciwko temu...

Brak komentarzy: