Spowiedź
Wstaje rano może kilka minut wcześniej niż zazwyczaj, bez złych intencji, zaczynam parzyć kawe. Nagle ręka sama, bezwiednie uruchamia mechanizm grającej szafy. Właściwe zapadki trafiają na swoje miejsce a ja ze sprawcy zamieniam się tylko w bezwolnego słuchacza obezwładninego przez piękno chórów anielskich. Tak dla takich chwil warto żyć. Tego mi teraz potrzeba, oczyszczenia, świętej spowiedzi przed nieistniejącym Chrystusem. I już wiem, że nie przestane aż nie skończę. Potrzebuje tego by móc jeszcze przez jeden dzień babrać sie w tym całym brudzie i z uśmiechem przyklejonym do twarzy mówić dzień dobry ekspedientce w sklepie spożywczym
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz